sobota, 10 sierpnia 2013
Rozdział VII.
Nazajutrz, Vicktoria zmuszona była powiedzieć o połączeniu swojej matce,która wpadła w szał.Chwilę później się uspokoiła,ponieważ miała dla córki dobrą wieść. A mianowicie fakt,że zebrała już całą pulę pieniędzy.
-Będzie dobrze,zobaczysz.-pocieszała ją.-Oddamy pieniądze i wyjdziemy na prostą.
-Mam nadzieję...-wzięła łyk lodowatej wody.-Idę się położyć.-oznajmiła i poszła do swojego pokoju.
Rzuciła się na wielkie, miękkie łóżko,które kupił jej świętej pamięci ojciec. Wtuliła się w świeżo pachnącą poduszkę i przymknęła oczy. Przez głowę zaczęły przelatywać jej tysiące myśli,których nie umiała zrozumieć. Dlaczego to jej rodzinę spotyka taki horror?-myślała.
Zaczęła tęsknić za dotykiem swojego chłopaka. Za jego czułymi słówkami i zabawnymi tekstami... w jej oczach zaczęły zbierać się łzy i chwilę później wybuchła żałosnym płaczem.
Szloch było słychać w pokoju dziennym,w którym obecnie przebywała matka dziewczyny. Może by zareagowała, gdyby miała siłę. Jej samej chciało się płakać,lecz musiała być silna...
W pewnym momencie Vicktoria usłyszała dźwięk telefonu. Spojrzała na ekran smartphone i okazało,że jakiś nieznany numer próbuje się z nią połączyć. Od razu poczuła strach...pierwsze co przyszło jej na myśl to bandyci. Rad nie rad postanowiła odebrać.
-Halo...-zaczęła niepewnie.
-Hej. Z tej strony Marco!-usłyszała radosny głos.
-Och, cześć Marco!-kamień spadł jej z serca.-Co tam u Ciebie?
-Dzisiaj mam wolne,więc...pomyślałem...-zaczął się jąkać.-Może poszłabyś ze mną do kina?
-Miło z Twojej strony.-uśmiechnęła się do siebie.-Ja również mam wolne,więc czemu nie? Z chęcią pójdę!-powiedziała.
-To świetnie!-niezmiernie się ucieszył.-Przyjechać po Ciebie czy może umówimy się gdzieś na mieście?
-Podam Ci adres.-zdecydowała.
-OK,to czekam...
-Brauhausestrasse 202.(przypadkowa)
-Super! To do zobaczenia!
-Ej,ej czekaj...o której będziesz?-zapytała rozbawiona roztargnieniem Reus'a.
-Och, zapomniałem.-zmieszał się.-Pasuje Ci piętnasta?
-Oczywiście.-powiedziała.-To pa, panie Reus!
-Pa,panno Becker!
Dziewczyna schowała telefon do kieszeni i opuściła swój pokój w znacznie lepszym humorze. Z uśmiechem na twarzy weszła do kuchni,w której jak zawsze krzątała się jej rodzicielka. Vicki nalała sobie soku z czarnej porzeczki do dużej szklanki i usiadła przy stole, bacznie przyglądając się matce.
-Co tak patrzysz?-zapytała.
-Nic, tak po prostu...-uśmiechnęła się.-Wychodzę.
-Gdzie?!-zapytała prawie krzykiem.
-Do kina.
-Z kim?!
-Z kolegą.
-Vickoria....
-No co ? Poczuję się lepiej...-stwierdziła.
-Dobrze.-odpuściła.-Rób co chcesz. Jesteś dorosła.
Dziewczyna poszła więc szukać w szafie odpowiedniego stroju na wyjście z Marco. W końcu wygrzebała krótką granatową sukienkę z cieniutkiego materiału. Do tego kremową torebeczkę i balerinki. Ubiór był luźny,ale z klasą. Gdy ba zegarku wybiła 14, Vicki postanowiła zacząć się zbierać. Już wcześniej wzięła prysznic,więc pozostało jej jedynie ubranie uszykowanego stroju i zrobienie lekkiego makijażu. Była gotowa piętnaście minut przed czasem. Punkt piętnasta, Vicktoria usłyszała dzwonek do drzwi. Od razu pobiegła otworzyć.
-Hej.-uśmiechnęła się nieśmiało.
-Hej. Pięknie wyglądasz, Vicktorio.
-Och, nie zawstydzaj mnie.-zachichotała.-Dziękuje, Ty również wyglądasz bardzo dobrze!
-Ja mówię prawdę,panno Becker. Więc ruszamy?
-Jasne!
Marco zaprowadził dziewczynę do samochodu i kilka minut później byli już w drodze.
-Wiesz,że moja siostra ma masę Twoich plakatów na ścianie? Po prostu jakaś obsesja.-zaśmiała się.
-Serio?-uśmiechnął się.-Widzisz jaki jestem rozchwytywany?
-Widzę.-wyszczerzyła się do blondyna.-Na jaki film pójdziemy?
-Sensacyjny rzecz jasna.-oznajmił.
-Uuu lubię to!-zaśmiała się.
Resztę drogi do kina spędzili na rozmawianiu o różnych błahostkach.
Marco kupił bilety na wybrany film i niedługo później byli już na sali filmowej.
Okazało się,że film był bardzo fajny i oboje oglądali go z zaciekawieniem. Kiedy się skończył wyszli z kina z wielkimi uśmiechami na twarzach.
-Odwieźć Cię?
-Tak, proszę.-uśmiechnęła się.-Fajnie było!
-Racja. Gdzie pójdziemy następnym razem?
-Już Cię lubię!
-Fajnie, ale dlaczego?-zachichotał.
-Masz pewność,że będzie następny raz.-powiedziała poważnie, tłumiąc śmiech.
-Urok osobisty....
----------------------------------------------------------------
sorry za to cos ;ccc
proszę , komentujcie!
ach, i jeśli macie ochotę wejdźcie tutaj Don't look into the pas. Never <3
Dziękuje, pozdrawiam ;***
Subskrybuj:
Posty (Atom)