sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział II

" Ta dziewczyna to anioł, a to co przeżywa to piekło. Mimo to jedyne co wyczytasz z jej twarzy to piękno."

- Ach, młoda Becker.... - Usłyszała przerażający śmiech. Nic nie rozumiała.
- O co chodzi? - Powtórzyła poddenerwowana. - Kim pan jest?
- Powiedzmy, że dawnym znajomym twojego ojca, miło robiło się z nim interesy....
- Interesy?
- Nie ważne... - Zmienił ton na zimny. Był widocznie zły. - Przekaż matce, że ma czas do końca tygodnia. - Rozłączył się.
Victoria opadła na łóżko i zastanawiała się o co chodziło temu mężczyźnie. Jakie interesy ? Czas do końca tygodnia? Zaniepokoiło ją to i postanowiła wypytać o wszystko matkę, gdy ta tylko wróci z pracy. Musiała poczekać jedynie dwie godziny, zdawała sobie sprawę z tego, że kobieta będzie zmęczona ale myśli nie dawały jej spokoju. Plany pokrzyżował jej fakt, że niespodziewanie zasnęła i nawiedził ją niekoniecznie miły sen.
Był wieczór. Wychodziła właśnie z jakiegoś klubu tętniącego życiem. Dziwne, Victoria nie chodziła do takich miejsc, ale nie była to ta sama dziewczyna. Ta była bardziej radosna, otwarta i szczęśliwa. Co sprawiło jej takie szczęście?
Nagle uśmiech zniknął jej z twarzy, krążyła ciemnymi uliczkami Dortmundu, których nie znała. Zgubiła się. Wyciągnęła telefon i zaczęła przeszukiwać listę kontaktów, pewnie wybrała jeden z numerów i zadzwoniła. Kim była zaufana osoba do, której dzwoniła? Nie wiadomo, szczegóły były niewyraźne. Niespodziewanie usłyszała za sobą szyderczy śmiech, tak się przestraszyła, że telefon wypadł jej z ręki i roztrzaskał się w drobny mak. Nim odbiorca zdążył odebrać. Zaczęła się rozglądać, nic nie widziała. Po chwili ujrzała sylwetkę zbliżającą się w jej stronę, starszy mężczyzna po czterdziestce. Nagle wszystko się rozjaśniło, wyraźnie widziała jego twarz i wszystko wokół, jakby ktoś zaświecił światło, jednak niebo nadal było ciemne, a gdzieniegdzie migotały pojedyncze gwiazdy. Zdała sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie ma dobrych zamiarów. Zerwała się by uciekać, niestety złapał ją. Poczuła jego duże, silne dłonie błądzące po jej ciele. Chciała krzyknąć, ale nie mogła, strach ją sparaliżował. Mężczyzna stawał sie coraz bardziej nachalny, przycisnął ją do ściany i już nic nie mogła zrobić. Usłyszała przyjazny,dobrze znany jej głos. Poczuła ulgę, jakby umierała spełniona. Wszystko zaczęło wirować wokół niej. Słyszała krzyki, ale jakby z daleka, mimo, że wszystko działo się metr od niej. Ocknęła się gdy widziała, że jej oprawca uciekał, a jej wybawiciel mocno ją obiął.
-Już wszystko dobrze, nic ci nie jest ? - Zapytał, ostrożnie odsuwając się od niej. Teraz ujrzała jego łagodne rysy twarzy i poczuła się bezpiecznie tuląc się do bliskiej dla niej osoby.
-Dziękuje. - Wyszeptała i nieoczekiwanie straciła przytomność.


W tym momencie się obudziła. Ze strachem w oczach usiadła na łóżku i spojrzała na godzinę. Zegarek wskazywał 4:01. Zabrała telefon i zeszła do kuchni po szklankę wody.
- Nie śpisz? - Usłyszała głos matki.
- Mamo przestraszyłaś mnie. Nie, miałam sen i... nieważne przyszłam się napić. - Odparła nalewając do kubka wody.
- Ja nie mogę spać, ale już idę. - Ucałowała córkę w czoło i już miała odchodzić.
- Mamo. - Zatrzymała ją. - Wieczorem dzwonił jakiś mężczyzna i ...- Zacięła się przypominając sobie jego śmiech i tego mężczyzny ze snu. Były identyczne i przyprawiały ją o dreszcze. Skarciła się w myślach za takie porównywanie.
-W porządku ? - Matka zauważyła grymas na jej twarzy.
- Yhm tak, nieważne. Pogadamy rano. Idę spać, dobranoc. - Szybko wyminęła rodzicielkę i wróciła do swojego pokoju. Usiadła na ukochanym parapecie i wróciła myślami do snu, a raczej do śmiechu mężczyzny. Idiotka. Porównywała głosy mężczyzn, których kompletnie nie znała. Jednak wydawało jej się, że nie może ot tak o tym zapomnieć i odegra to w jej życiu jakąś rolę. Bała się własnych myśli. Odstawiła kubek, zeszła z parapetu i powędrowała do łazienki. Wzięła zimny prysznic, założyła ulubioną bluzę i równo o 5 rano wybiegła z domu. Wyciągnęła z garażu nieużywanego przez jakiś czas ścigacza i pewnie na niego wsiadła. Po chwili dumnie mknęła pustymi jeszcze ulicami Dortmundu rozmyślając o swoim życiu i niestety też o śnie, który nie dawał jej spokoju. Pędziła ciesząc się wolnością gdy nagle jej oczom ukazał się samotny człowiek przechodzący przez ulicę, a raczej spacerujący po niej. Chciała go wyminąć lecz to na nic, wtedy na pewno nie wyszedłby z tego cało. Uliczka była wąska, a po jednej stronie stał samochód. Zatrzymała się z piskiem opon niecały metr przed nim.

*
Przechodził właśnie spokojnie przez ulicę ciągnąc za sobą walizę gdy nagle ujrzał rozpędzoną maszynę jadącą wprost w niego. Stanął jak wryty i nie wiedział co zrobić, spodziewał się najgorszego. Już chciał krzyczeć na kierowcę, który cudem zatrzymał się przed jego nosem, gdy spostrzegł, że osoba zsiadająca ze ściągacza to kobieta. Zdjęła kask i jego oczom ukazała się piękna długowłosa blondynka. Wpatrywał się w nią jak w obrazek. Doszedł do wniosku, że jeżeli miłość od pierwszego wejrzenia istnieje to on właśnie się zakochał.

*
- Jak chodzisz? - Krzyknęła rozzłoszczona. Nie usłyszała odpowiedzi. - Ogłuchłeś?!
- Nie. przepraszam. - Wydusił niemrawo, co bardzo zdziwiło Victorię. Spodziewała się co najmniej krzyków i wzywania policji. Jednak on miło ją zaskoczył. Roześmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie rozumiem ludzi. - Szepnęła pod nosem i szybko odjechała nie przejmując się nadal stojącym na środku drogi mężczyzną. Najwidoczniej nic mu nie było, może poza małym szokiem.

Do domu wróciła przed 7, zaparkowała ukochaną maszynę i weszła do środka. Zdjęła bluzę i pokierowała się w stronę kuchni, a tam spotkała matkę.
- Hej.
- No cześć. Gdzie byłaś?
- Byłam się przejechać. - Odparła dumnie. - Nic nie daje mi takiego spokoju.
- Kiedyś źle się to skończy. - Pokręciła głową. - Vicki nie chciałaś ze mną porozmawiać o czymś?
- Ach tak. - Przypomniała sobie. - Ale zaraz, najpierw pójdę do łazienki. - Odparła. Idąc do łazienki przechodziła obok pokoju Megan. Odruchowo się przy nim zatrzymała, przez uchylone drzwi widziała szykującą się do szkoły siostrę.
- Co jest ? - Zapytała piętnastolatka. Victoria weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wzrok zatrzymała na ścianie nad łóżkiem, która obklejona była plakatami. Olśniło ją, wtedy była zbyt rozzłoszczona zaistniałą sytuacją, ale teraz do niej to dotarło.
- Nie będziesz zadowolona. - Zaśmiała się kręcąc głową.
- Nie będę jak zaraz nie wyjdziesz. - Odpysknęła.
- Nie uwierzysz. - Nie mogła powstrzymać śmiechu. - Właśnie o mało nie rozjechałam twojego męża.


----------------------------------------------------------------------------
Uff wymęczyłam. Kochane opuściła mnie wena, ale stwierdzam, ze wraz z końcem tego rozdziału do mnie powróciła i chętnie pisałabym dalej ale obowiązki wzywają.
Na szczęście już niedługo będę mogła powitać wymarzone wakacje. Na żadne tak długo nie czekałam.

No i Lewy się dziś ożenił. Mimo, że jakoś specjalnie za nim nie przepadam, to życzę szczęścia młodej parze ;).

Pozdrawiam i życzę udanego weekendu ;)

8 komentarzy:

  1. zajebisty rozdział już nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Widzę, że coś się tu kroi :)
    Na pewno będzie ciekawie <3
    Uwielbiam tego bloga :3
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie :)
    Pozdrawiam ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No ciekawie się robi :)
    Mam takie przeczucie że to nie pierwsze ich spotkanie.
    Bardzo mi się podoba blog ;*
    Pozdrawiam.
    Paulina <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :)
    Naprawdę świetny rozdział
    Dziewczyna na ścigaczu na pewno fajny widok :D
    Czekam na następny rozdział :)
    Zapraszam na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I widzisz? Udało Ci się napisać taki cudowny rozdział!
    Jest świetny!
    Ten sen...
    No wspaniałe!
    Masz talent!
    Czekam na następny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :D
    Już nie mogę się doczekać kolejnego

    Zapraszam do mnie http://free-words9.blogspot.com/


    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny ??

    OdpowiedzUsuń